Nie wierzę, że Sylwek mnie zostawia. I to u swojego kolegi. Mimo, że kłócimy się z bratem, to bardzo się kochamy trudno będzie nam się rozstać. No ale nie mam wyjścia. Zaczęłam się pakować. Do dwóch walizek upchałam swoje ciuchy, a do reszty włożyłam kilka książek, gazety, plakaty, biżuterię, buty i laptopa. Sylwek powiedział, że w tym mieszkaniu będą tymczasowo jego znajomi, więc mogę zostawić jakieś rzeczy, a potem w każdej chwili po nie przyjechać.
Gdy byłam już spakowana, położyłam się na łóżku i dopiero w tej chwili po policzkach spłynęły mi łzy.
3 dni minęły nam w nienajlepszych humorach. Dużo płakałam, z bratem rzadko rozmawiałam, a jeżeli już rozmowa się kleiła to tylko chodziło o powrót do domu, zakupy albo o jedzenie. Wiedziałam, że muszę wspierać brata, bo dla niego też nie jest to łatwe. Umówiliśmy się, że pożegnamy się w domu, żeby nie robić niepotrzebnych scen na lotnisku.
- Gotowa. ? – usłyszałam głos Sylwka z salonu.
- Tak. – wyszłam z pokoju, targając walizki za sobą.
- No to chodźmy. – wziął moje walizki, zamknął mieszkanie i zeszliśmy na dół.
W ciszy dojechaliśmy pod zielony blok. Budynek był ogromny albo i jeszcze większy. Był w środku miasta, dlatego był świetny widok na zatłoczone ulice, no i oczywiście – bardzo blisko klubów i barów. Uśmiechnęłam się sama do siebie, gdy zobaczyłam Halę Podpromie. Czyli będę chodzić na mecze siatkówki i widywać Zbyszka. ? Coraz bardziej mi się tu podoba – pomyślałam.
Sylwek wyciągnał jedną torbę z samochodu i popatrzył na mnie znacząco. Ja widząc to spojrzenie, zdecydowanie ruszyłam w stronę klatki schodowej. 10. piętro. O mamusiu. !!! Dobrze, że jest winda. W ciszy przejechaliśmy wszystkie piętra, a gdy drzwi się otworzyły coś ukuło mnie w sercu. Czyli jednak mam jakieś uczucia. To bardzo miłe. Było za późno. Nie mogłam pokazać Sylwkowi, że nie chcę. Że się boję. Byłam, jestem i będę silna. Od zawsze, na zawsze. Przetupując na wysokich obcasach, ostatnią część całej drogi, moje serce chciało wyjść na wierzch. Biło mocno. Bardzo mocno. Jak wtedy na meczu z Rosją w ćwierćfinale Igrzysk Olimpijskich. Tak mocno. Jak wtedy. Myślałam cicho. Cichuteńko. Jakbym bała się, że brat może to usłyszeć. Ostatnie kroki. Ostatni ruch. I stało się. Za drzwiami rozległ się dźwięk dzwonka. To koniec. Żadne myśli nie pomogą. Muszę walczyć albo już się poddałam. Nie ważne. Czas przekroczyć ten próg. Między framugą, a orzechowymi drzwiami, pojawia się dziura. Tak. To ta straszna dziura, której nigdy nie chciałam ujrzeć. Cały czas patrzę w przestrzeń, która się powiększa. Nie mam siły podnieść głowy i spojrzeć naa wprost siebie. Cały czas patrzę w podłogę. Gdy zauważam czyjeś nogi, delikatnie i ostrożnie podnoszę wzrok. Widzę wysokiego chłopaka o jasnych włosach. Jestem strasznie zdzwiona. Jak to może być on.? To niemozliwe. Chyba coś mi się przewidziało. A jednak. To na pewno on.
- Hej. - słyszę.
- To naprawdę Ty. ? - pytam.
Nareszcie dwójka. !!! Nawet nie wiecie jak wymęczyłam . ; cc Jest napisany trochę inaczej. Więcej opisu uczuć Natki, niż dialogów. Mam nadzieję, że taki styl Wam się spodoba . ; ))
I pytanie do Was :
Wolicie rozdziały dłuższe (takie jak pierwszy) i dodawane rzadziej, czy troszkę krótsze (tak jak drugi) i dodawane częściej.. ??
Jeśli chcesz być informowany o nowych rozdziałach - pisz :
Liczę na szczere komentarze. ; >
Do następnego. VeroniCa. ; **